Wada idealna (Recenzja)

“Nieszczelne granice między tęsknotą a kontrolą” – czytamy na jednej z prac Mai Warzechy… i w tym miejscu mogłaby skończyć się recenzja jej wystawy, gdyby za wzór postawić sobie styl młodej artystki.

Kolaże Mai to pozornie proste zlepki krótkich sentencji, jednak ich prawdziwa siłą są umiejętnie dobrane słowa, które pomimo swej oszczędności potrafią nieść ogromny ładunek treści i emocji. I właśnie sfera emocjonalna jest tu wyeksponowana widzom w sposób z jednej strony bardzo bezpośredni, z drugiej zaś – przełamujący tabu intymności. Czy wciąż oglądamy dzieła sztuki, czy już czytamy pamiętnik artystki? A może autorka tylko umiejętnie igra z widzem, szokuje i prowokuje do interakcji… niczym dadaiści? Nie przypadkowa jest tu bowiem z analogia z tym awangardowym ruchem artystycznym, którego twórcy często posługiwali się technika kolażu i podobnie jak u Mai rozwijali koncepcję ready-made, czyli “uartystycznienia” przedmiotu codziennego użytku. Działo się to za sprawą woli artysty, jego twórczej intencji, poprzez jego wybór.

Rzucając hasła i sentencje, których nośnikiem są słowa skradzione z nagłówków barwnych czasopism, Maja Warzecha porusza tematy osobiste i niepokojące. W jej “wierszach” – bo zdecydowanie w tych kategoriach można rozpatrywać tworzone przez nią sentencje – czytamy o sile (“już zawsze gardę będę trzymała wysoko, bez wyrzutów sumienia, bez winy i wstydu, z pozdrowieniami z terapii”) i rezygnacji (“dość, jutro, niech samo przyjdzie, beze mnie, jest mi wszystko jedno”); o spojrzeniu w przyszłość (“lubię w sobie wszystkie jutra, wszystkie przyszłości”) i trudnym rozrachunku z przeszłością (“uczestnicząc w chorobie i umieraniu swojej mamy czuję ponad miarę, to coś ma nazwę, jest traumą, dziwny wynalazek, co zabił wielu, a nikogo nie ocalił”); o odwadze (“uwaga, śmierć nas nie wyręczy, nie uciekaj”) i bezsilności (“być, a co jeśli nie mam ochoty”). Innymi słowy Maja pisze o życiu i jego rozterkach; pisze o codzienności i nośnikiem tych myśli są codzienności wycinki – dosłownie, bo powstałe z fragmentów zwykłej, kolorowej prasy.

Dotykając głębokich tematów jednocześnie bawi się prostą, przyziemną formą swoich gazetowych dzieł, estetyzując je poprzez wymowną treść. Jej twórczość to zatem rozrachunek z zagadnieniem macierzyństwa (“jestem mamą, niby tak, ale jestem obca, czy przyznać się do winy?” czy “to dziecko pochodzi z głębi ciebie, mówi językiem twojego obłędu, jest twoim DNA”), intymności i relacji (“czy go kochałam, z delikatnością i wytrwałością, ale z góry wszystko wygląda inaczej, powiedziałam koniec, skończyło się na tym, że miałam wyrzuty sumienia”), ale też pytanie o przyszłe decyzje i ich słuszność, wyraz tęsknoty, marzeń (“ja nie zasługuję na to, a teraz myślę: a może, dlaczego nie?”), a może też przestroga? (“mniej ambicji, więcej wdzięczności”). Swoimi słowami buduje w widzu obraz osoby wyalienowanej z otoczenie, również za sprawa własnego wyboru (“zdaję sobie sprawę, że jestem obca, to jest po prostu przyjemne”). Ten wypracowany dystans – zarówno do życia, jak i i swojej twórczości – stanowi prawdziwą siłę artystki, która “buja w obłokach, konsekwentnie”.

Marian G. Maruszak

Pin It on Pinterest