Podróż i poszukiwanie, a może już wspólna kreacja? (Recanzja)

Marcina Wrzala można już określić mianem weterana lubelskiej galerii Art Brut – jego prace zagościły we wnętrzach Centrum Kultury już po raz szósty. Nie oznacza to bynajmniej,  że artysta nie jest już w stanie zaskoczyć swoich odbiorców. Jego surrealistyczna wyobraźnia tym razem sięgnęła po dość minimalistyczną i niemalże monochromatyczną formę, za pomocą której widz uraczony został fantazyjnymi przedstawieniami.

Patrząc na poszczególne rysunki trudno jednoznacznie wskazać temat pracy – czy jednak trzeba? Zamiast dosłowności i prostoty przekazu odbiorca ma możliwość wyruszyć w niezwykłą podróż. Kontakt z każdą grafiką Marcina Wrzala to po części poszukiwanie. Widz śledzi biegnące przez karton linie, odkrywa kolejne, na pozór znajome kształty – karykaturalne, zredukowane do wymownej prostoty twarze; wszechobecne oczy zdające się spoglądać nań z wnętrza obrazów; części roślin i zwierząt… Całość zamknięta jest w chłodnej tonacji przywodzącej na myśl stary, niszczejący metal – wrażenie to potęguje subtelne użycie „rdzawych” kolorów, jako dopełniających akcentów kompozycji.

Artysta umiejętnie korzysta też z przestrzeni negatywowej, po raz kolejny wymuszając na widzu czujność i zachęcając do poszukiwania kształtów także w obszarze na pozór pustego tła – tam bowiem również kryją się wymowne kontury ludzkich twarzy, wyodrębnione przez umiejętne obramowania cienkich linii. Dzięki temu prace Wrzala zyskują swoistą trójwymiarowość choć jednocześnie wciąż mocno trzymają się płaszczyzny kartonu – decydujący głos ma tu widz, przenosząc swoje skupienie na ten lub ów fragment całości.

Czy odbiorca przed oczami ma zatem gotowy artystyczny wyrób? Z pewnością nie. W przypadku tak surrealistycznych czy wręcz abstrakcyjnych przedstawień staje on przed możliwością wielorakich interpretacji. W poszczególnych rysunkach w różnym stopniu zburzony zostaje logiczny porządek świata – czego rezultatem jest możliwość pogrążenia się (chciałoby się rzec: wraz z twórcą) w fantazjach z pogranicza halucynacji i marzeń sennych. Czy są to męczące duszę artysty koszmary? Czy twórca w ten sposób jedynie umiejętnie igra z wrażliwością swoich widzów, wyciągając do nich rękę i zapraszając do wspólnej podróży? Z pewnością warto przekonać się samemu.

Marian G. Maruszak

Pin It on Pinterest