Córka słońca i jej wielobarwny świat (Recenzja)

Prezentowane na przełomie lipca i sierpnia w galerii Art Brut prace La Inthonkaew, pochodzące ze zbiorów Galerii Plastyki Nieprofesjonalnej Muzeum Śląskiego w Katowicach, były okazją do spojrzenia na sztukę współczesną w nowych barwach – dosłownie i w przenośni…

Prace artystki, która na świat przyszła w małej wiosce w środkowej Tajlandii, a obecnie mieszka i tworzy w Pradze, na pierwszy rzut oka trudne są do sklasyfikowania. Na ścianach galerii pojawiły się bowiem rysunki wielobarwne i mocno zróżnicowane. Mogliśmy oglądać autobiograficzne “zapiski wspomnień” artystki, w których umiejętnie wplatała ona wątki tajskiej obrzędowości, obecne chociażby w stylistyce malowanych zwierząt i przypisywanej jej symbolice. Obok nich zaś echa niedawnego lockdownu i fantazyjne przedstawienia złowrogiego koronawirusa (na jednej z prac – zdecydowanie najmocniej wyróżniającej się i artystycznie dopracowanej – przedstawionego niczym rytualna, plemienna maska).

Dead Coronavirus
Coronavirus Peacock

Niejednokrotnie oba te wątki silnie się przenikały, czego dość dosłownym przykładem jest wizerunek pawia zwalczającego wirusy zaciskając wokół niego swoje szpony.

Fantazyjne przedstawienia zwierząt i postaci ludzkich podkreślają metafizyczny charakter rysunków La, dla której warstwa symboliczna zdaje się mieć dużo większe znaczenie niż figuratywność jej prezentacji. W całość artystka wplata wiele wspomnianych już wątków autobiograficznych – w formie swoich autoportretów i przedstawień bliskich jej osób i miejsc. Artystka nie stroni też od dosłownego prezentowania elementów ludzkiej fizjonomii i akcentowania cielesnego wymiaru malowanych przezeń postaci.

Sama technika i styl jej prac zdaje się również wymykać się jednoznacznej ocenie, gdyż obok prostych kształtów rodem z dziecięcych rysunków La prezentuje widzom niemalże abstrakcyjne w formie płaszczyzny umiejętnie przenikających się linii i barw. Kolory, z których La zdaje się korzystać bez ograniczeń, pomimo swej różnorodności nie rażą widza przypadkowa “pstrokacizną”, zachowując pastelowy wręcz ton.

Zdecydowana siłą rysunków tajskiej artystki jest nieskrępowana swoboda tworzenia, którą – co podkreśliła we wstępie do wystawy kurator Sonia Wilk z Muzeum Śląskiego w Katowicach – La wykazywała już od najmłodszych lat. Pomimo licznych ciężkich życiowych doświadczeń i niejednokrotnie braku środków do realizacji swej artystycznej pasji, artystka uczyniła ze swej twórczości swoisty magiczny rytuał, przenoszący ją w świat, w którym życie realne przeplata się z wierzeniami, a cielesność stawiana jest na równi z metafizyczną symboliką.

Marian G. Maruszak

Pin It on Pinterest